Około północy w poniedziałek transportowym samolotem wojskowym Casa przyleciało do Wrocławia 18 Ukraińców, mężczyzn rannych głównie podczas ostatnich wydarzeń w Kijowie. Z lotniska zostali karetkami przywiezieni prosto do szpitala wojskowego przy u. Weigla.
Trafili na różne oddziały: chirurgię ogólną, chirurgię szczękowo-twarzową, ortopedię. 10 z nich jest w stanie się poruszać, 8 leży. Jeden z nich już był operowany na chirurgii naczyniowej . Pięciu pacjentów ma rany postrzałowe. Dwóch pacjentów, najciężej rannych trafiło na OIOM. – Są w stanie ciężkim, ale stabilnym, ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – potwierdza Piotra Garba, kierownik Klinicznego Oddziału Anestezjologii i Intensywnej Terapii.
Jeden z nich został dwukrotnie postrzelony: w ramie i w klatkę piersiową. Pocisk uszkodził mu nerkę i śledzionę, która usunięto mu w szpitalu w Kijowie.
– Drugi dostał postrzał w brzuch z broni małokalibrowej, a pocisk przeszedł przez paszport, który miał w kieszeni – opowiada Piotr Garba.
Kilku innych Ukraińców ma urazy nóg, będące następstwem wybuchu petrad i granatów. Jeszcze inny ma obrażenia twarzy i głowy, które – zdanie lekarzy - świadczą o pobiciu.
22 letni Wlad od początku wydarzeń był na majdanie w Kijowie. - 18 lutego napadła na mnie grupa zamaskowanych sprawców. Pobili i skopali. Mam połamane żebra - opowiada z powagą o tym, co się stało.
35 letni Igor Nowicki ma wszędzie rany na nogach. – Granat wybuchł mi pod nogami – pokazuje obrażenia. – Milicjanci strzelali do nas cywilów. Mieliśmy koktajle Mołotowa, ale aby się bronić, nie atakowaliśmy ich pierwsi – wspomina. Mimo tego co przeżył uśmiecha się i pokazuje palcami znak zwycięstwa.
W szpitalu przy ul. Weigla ranni Ukraińcy są ponownie diagnozowani, ponieważ do Wrocławia przylecieli bez dokumentacji medycznej. – Albo informacje medyczne są bardzo skąpe – przyznaje kierownik OIOM-u.
Niektórzy Ukraińcy wymagać będą ponownych operacji, a potem czeka ich rehabilitacja.
Komendant 4 Wojskowego Szpitala Klinicznego zapewnił, że są na takie sytuacje przygotowani i 18 osób nie wpłynie na pracę szpital. – Odbieramy masę telefonów od różnych osób i organizacji z chęcią pomocy poszkodowanym – mówi płk. Grzegorz Stoinski.
Od poniedziałkowego wieczoru Harcerskie Pogotowie Pomocy Ukrainie ZHR poszukiwało rodzin, które otoczą opieką rannych podczas ich pobytu w szpitalu. - Chodzi o rodzinne ciepło, zakupienie drobiazgów np. kapci, szlafroka, ręcznika, szczoteczki do zębów, czy soku. Ważne jest też, aby umożliwić im kontakt telefoniczny z rodzinami na Ukrainie – apelowała Marek Kamecki z Harcerskiego Pogotowia Pomocy Ukrainie. Od rana zgłosiło się już ponad 40 chętnych. Są też rodziny z Wrocławia, które są chętne przyjąć Ukraińców pod swój dach, gdy już opuszczą szpital.
Eliza Głowicka