Zdjęcia zaczęła robić pięć lat temu i przepadła. Przyznaje, że fotografia wyciągnęła ją z najczarniejszego doła i dała kopa do życia. - Kocham te zwierzęta ponad wszystko - mówi Katarzyna Kulios, zapalona fotografka zwierząt, która razem ze swoim 15-letnim synem bywa we wrocławskim zoo przynajmniej raz w tygodniu. Efektem ich wspólnych wypraw są fascynujące zdjęcia.
- Dziś bez tych zwierząt nie wyobrażam sobie życia. Patrzę na nie i odżywam. Skończyłam 50 lat. Kto by pomyślał, że w tym wieku odkryję w sobie taką pasję - mówiła niedawno w rozmowie z nami (przeczytajcie: Matka chrzestna tygrysicy, tańcząca z wilkami. Wrocławianka robi zjawiskowe zdjęcia). Na zdjęciach widać tę jej wielką miłość do zwierząt. Zresztą sami zobaczcie w galerii!

Dziś Katarzyna Kulios większość zwierząt z wrocławskiego zoo zna z imienia, wie, kim byli ich rodzice, pamięta, kiedy obchodzą urodziny i jakie mają zwyczaje. „Zwierzęta uzdrawiają duszę - napisała na Facebooku po śmierci wilka o imieniu Maks. - I widziałam to za każdym razem, kiedy mój syn witał go z najczystszą radością, jaką można sobie tylko wyobrazić. I choćby nad moją głową wisiały czarne chmury, a w środku szalał tajfun, to wszystko znikało jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki" - dodała.

Trzy lata temu wybrała imię dla urodzonej we wrocławskim zoo tygrysicy sumatrzańskiej - Suryi (w tłumaczeniu na polski "Słońce"), którą dziś odwiedza w ogrodzie zoologicznym w Cottbus, gdzie kocica znalazła partnera. Jeśli kochacie zwierzęta, koniecznie odwidźcie profile społecznościowe Kachy Kulios. To lek na jesienną chandrę.