Chociaż do końca rozgrywek pozostały jeszcze cztery kolejki, piłkarze ręczni Śląska zwycięstwem 39:18 nad Anilaną Łódź zapewnili sobie już teraz pierwsze miejsce w grupie B I ligi, co jest równoznaczne z awansem do superligi.
Po zakończeniu meczu było sporo radości wśród zawodników Śląska, którzy odtańczyli sukces, wyciągnęli szampany i zaczęli się nimi polewać. Włodarze klubu z szampanami czekają do 3 maja, gdy rozgrywki oficjalnie zostaną zakończone. – Ten zespół ma do końca pokazać charakter, dlatego świętować będziemy dopiero w maju – powiedział prezes Śląsk Handball Team Paweł Krążała.
Rzeczywiście drużyna, chociaż trapią ją problemy kadrowe związane z poważnymi kontuzjami kilku podstawowych zawodników, nie zamierza nikomu odpuszczać. Pewnie dlatego w 16 minucie szkoleniowiec wrocławian Aleksander Malinowski złościł się na swoich podopiecznych po zepsutej w prosty sposób akcji, choć Śląsk prowadził wówczas 11:2.
W ogóle różnica poziomów pomiędzy oboma zespołami była kolosalna. Dość powiedzieć, że szansę na pierwszego gola łodzianie mieli w 12 minucie, gdy egzekwowali rzut karny (było wówczas 10:0), ale obronił strzał zawodnika gości z 7 metrów Marcin Schodowski.
To, że goście strzelili aż 18 bramek wynikało z tego, że wrocławianie po kwadransie odpuścili ze szczelnością defensywy, a w ofensywie starali się przeprowadzać efektowne kombinacje, co nie zawsze się udawało, ale i tak wygrali różnicą 21 goli.
Teraz chcą zakończyć sezon bez porażki. – Gdyby tak się stało byłoby super – mówi Schodowski. – Jeszcze lepiej byłoby, abyśmy zakończyli sezon z samymi zwycięstwami, ale paradoksalnie ten jedyn remis w Końskich nam chyba pomógł. Był to taki zimny prysznic. Zobaczyliśmy, że rywale mogą nawiązać walkę i pewnie dzięki temu w żadnym z meczów nie straciliśmy koncentracji – dodaje bramkarz Śląska, który był chyba najmocniejszym punktem wrocławskiej drużyny.
Czas na wzmocnienia
Sporo zawodników z obecnego składu (a może nawet wszyscy) zostanie w nim w superlidze, ale nie ulega wątpliwości, że zespół trzeba wzmocnić. – Nie będę ukrywał, że prowadzimy rozmowy. Nazwisk na razie nie chcę podawać, ale wzmocnienia na kluczowych pozycjach są potrzebne. W ekstraklasie grzbietem zespołu powinni być doświadczeni zawodnicy. Tak jak w tym sezonie. Przyjście do drużyny Miszki i Ścigaja dało temu zespołowi takiej pewności, solidności, że młodzi chłopcy tacy jak Wróblewski, czy Koprowski zagrali przy nich bardzo dobrze w całych rozgrywkach – przekonuje białoruski szkoleniowiec Śląska Aleksander Malinowski.
AL/mic
Śląsk Wrocław – Anilana Łódź 39:18 (21:8).
ŚLĄSK: Schodowski, Philippe – Krupa, Płonka 4, Kryński 9, Herudziński 4, Koprowski 10, Jarowicz 3, Miszka 3, Wróblewski 6.