Stelmet Zielona Góra to rywal z wysokiej półki. Drużyna o klasę sportową lepsza niż Śląsk, mająca w swoim składzie czołowych zawodników i reprezentantów Polski, a do tego uczestnik Euroligi.
Wrocławianie nie wydają się jednak stać na straconej pozycji. Mają bowiem kilka argumentów mogących dawać nadzieję na zwycięstwo. Przede wszystkim nieco gorsza forma Stelmetu, który ostatnio przegrał w Pucharze Polski ze Stabillem Jezioro Tarnobrzeg i kontuzje trapiące ekipę z Zielonej Góry. W drużynie mistrza Polski problemy zdrowotne mają Kamil Chanas i Przemysław Zamojski.
Kłopoty mają też wrocławianie, którzy trenują bez dwóch rozgrywających. Danny Gibson ma cały czas problem ze stopą, a Robert Skibniewski doznał urazu podczas meczu finałowego Pucharu Polski. Obaj do sobotniego spotkania podejdą najpewniej bez treningu.
W Śląsku nie tracą jednak optymizmu. – Wierzę, że podejmiemy więcej niż walkę. Puchar Polski utwierdził zawodników w przekonaniu, że potrafią grać w koszykówkę i to powinno przełożyć się na ligę. Oni powinni utrzymać poziom, który prezentowali ostatnio we Wrocławiu – mówi Maciej Szlachtowicz, menedżer Śląska.
Wrocławianie rozegrali znakomite dwa mecze w finale Pucharu Polski, gdzie pokonali Anwil Włocławek i dużo wyżej notowanego wicemistrza Polski, PGE Turów Zgorzelec. Dobrze grali ci, którzy ostatnio mieli dołek formy - Krzysztof Sulima, Robert Skibniewski i oczywiście Michał Gabiński, MVP turnieju.
To jednak nie wszystko, bo wrocławianie lepiej grają w momencie, kiedy nie są faworytami i praktycznie nikt na nich nie liczy. Tak było w Pucharze Polski, tak było wcześniej w meczu z PGE Turowem w Zgorzelcu. – Pamiętajmy jednak, że liga to zupełnie inne rozgrywki niż puchar. Udowadniamy jednak, że mamy charakter – mówi Michał Gabiński.
Spotkanie Stelmet Zielona Góra – Śląsk Wrocław zostanie rozegrane w sobotę, 15 lutego, w Zielonej Górze.
(źródło: sportgame.com.pl)
SR/mic