Siatkarki Impelu po raz drugi pokonały belgijski Hermes Ostenda 3:0 i awansowały do ćwierćfinału Pucharu Challenge, w którym najprawdopodobniej zmierzą się z francuskim Paris Saint Cloud.
Po łatwej wygranej w Ostendzie trener Impela Tore Aleksandersen doszedł do słusznego wniosku, że pora dać więcej pograć zawodniczkom zazwyczaj stojącym poza boiskiem i wpuszczanym na nie okazjonalnie. Z podstawowego składu desygnował do gry jedynie Fraucke Dirickx i Agnieszkę Kąkolewską dając tym samym szansę występu Patrycji Polak, Katarzynie Koniecznej czy Kirsten Dozier.
Cały mecz rozegrała także Ewelina Sieczka. - Warunki były sprzyjające, by każda z nas mogła zagrać i trener z tego skorzystał. To był mój drugi mecz przed własną publicznością. Super sprawa grać przy tak wspaniałym dopingu jaki mamy tutaj co mecz tutaj - cieszyła się przyjmująca Impela.
Wrocławianki, kiedy tylko chciały, seryjnie zdobywały punkty. Ostatnią partię rozpoczęła zagrywką Fraucke Dirickx. Podstawowa rozgrywająca reprezentacji Belgii wręcz masakrowała swoje rodaczki. Dość powiedzieć, że z sektora zagrywki Fraucke zeszła dopiero po dziesiątym zdobytym punkcie. Impel prowadził 10:0, ale potem dał zdobyć gościom trochę oczek.
Pierwsze dwie ekipy, przypadkiem obie z Belgii, nie stanowiły dla wrocławianek godnych rywalek. Zresztą wrocławski zespół jest przez fachowców określany, jako jeden z głównych faworytów do zdobycia Pucharu Challenge. - Myślę, że jest ku temu szansa. Na razie przeciwnicy nie byli zbyt wymagający, ale to też było fajne, bo wszystkie mogłyśmy zagrać i wrócić do rytmu meczowego. Co stopień rywale będą coraz lepsi, ale jeśli będziemy tak grały, to dlaczego nie wygrać tego pucharu - zakończyła Sieczka.
AL/mic
Impel Wrocław – Hermes Ostenda 3:0 (25:20, 25:17, 25:12).
Impel: Dirickx 6, Konieczna 18, Kąkolewska 8, Dozier 5, Sieczka 9, Polak 11, Medyńska (libero).