Spektakl jest polecany dla „najnajów” – czyli widzów od 1 do 5 roku życia. Ale zapewniam, że i ciut starsze dzieci nie będą się nudzić (mój syn – lat 11 – bawił się świetnie), a i dorośli znajdą coś dla siebie. Mnie to przedstawienie oczarowało, choć coraz bliżej mam do pięćdziesiątki.

Po pierwsze zachwyciłem się historią. Prostą, ładnie opakowaną i podaną. „Kulka”, opowiadając historię dwóch przyjaciół (muzycy grający na ukulele), zmusza nas do zastanowienia się, czym naprawdę jest przyjaźń, jak ją rozpoznać, jak dbać o przyjaciela, żeby go nie stracić, jak walczyć o przyjaźń…
Po drugie – wielkie brawa dla twórców spektaklu. Opowiedzieć historię ruchem, muzyką, prawie bez słów, to wielka sztuka – zwłaszcza jeśli przestawienie jest kierowane do bardzo małych dzieci, a – wiadomo - skupić uwagę takich brzdąców jest niezwykle trudno.
Maśląkowski, Mazoń, Kasiukiewicz - trio, które stworzyło „Kulkę”
Tomasz Maśląkowski poradził sobie z tym świetnie – stworzona przez niego sztuka (Maśląkowski odpowiada za scenariusz, scenografię i reżyserię) jest dopracowana w najdrobniejszym szczególe. Każdy przedmiot, każdy dźwięk, ruch – jest istotny.
Muzykę do spektaklu stworzył Grzegorz Mazoń, aktor, kompozytor i multiinstrumentalista. Na scenie towarzyszy mu Radosław Kasiukiewicz. Obaj panowie dają z siebie 100 procent w ciągu 40 minut spektaklu, dając popis wyjątkowego aktorstwa, wrażliwości scenicznej, umiejętności wsłuchiwania się w reakcję widza. Gratulacje.

Polecam szczerze, zwłaszcza po tym, jak widziałem reakcję dzieci, które żywiołowo reagowały na sobotniej (11.06) premierze we Wrocławskim Teatrze Lalek. Maluchy śmiały się, krzyczały (z zachwytu oczywiście), a z budynku „Lalek” wychodziły zadowolone. To chyba najlepsza recenzja…
Po ile są bilety? Kiedy jeszcze jest grany spektakl?
W czerwcu jest szansa jeszcze dwa razy zobaczyć „Kulkę” – 24 i 26 czerwca. Bilety w cenie: 30 zł (normlany), 27 zł (ulgowy) i 25 zł (grupowy).