Wrocław, jak większość miast, ma problem z tzw. tagerami, czyli osobami, które farbami podpisują się na budynkach. Często ich trofeami stają się elewacje świeżo odnowionych budynków. – Z naszych obserwacji wynika, że we Wrocławiu jest to niewielka grupa około 40 osób, która maże po murach. Większość z nich to osoby w wieku 18-21 lat – mówi wiceprezydent Wojciech Adamski. Dodaje, że ma pomysł na to, jak uporać się z problemem. – Nie będzie to jednak krótkoterminowe działanie, tylko długofalowa akcja. W Wiedniu mieli podobny problem, a na uporanie się z nim około pięciu lat – wyjaśnia wiceprezydent Adamski. Jego zdaniem na pierwsze efekty przyjdzie nam poczekać przynajmniej trzy, cztery lata.
Nowymi sposobami na walkę z tagami mają być: szybkie zamalowywanie zniszczonych miejsc, przenośny monitoring czy fundusz antygraffiti. Urząd chce przeznaczyć więcej pieniędzy dla Zarządu Zasobów Komunalnych i Wrocławskich Mieszkań, by te podmioty mogły zatrudnić więcej malarzy. Doświadczenia innych miast pokazują, że do niszczenia elewacji budynków zniechęca szybka reakcja.– Ale również postawa mieszkańców. Sporo tagerów swoje „dzieła” publikuje w internecie i się nimi chwali. Jeżeli się okaże, że zamiast uznania wśród znajomych zostaną zlekceważeni, przestaną niszczyć elewację – przekonuje wiceprezydent.
Urzędnicy rozważają możliwość uruchomienia funduszu antygraffiti. Mogliby z nie go skorzystać właściciele obiektów, których elewacja została zniszczona, ale nie jest ich stać na ponowne malowanie elewacji. Do tego budynek w takim stanie szpeci przestrzeń miejską. Na razie jednak sprawdzane są możliwości prawne wprowadzenia takiego rozwiązania.
Jak informuje podkom. Kamil Rynkiewicz z dolnośląskiej policji w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy funkcjonariusze zatrzymali 33 osoby, które zniszczyły elewację budynków. Właściciele tych nieruchomości straty wycenili na 145 tys. zł.
