wroclaw.pl strona główna

UWAGA! Uwaga! Awaria systemu obsługi zgłoszeń 999!

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Przydatne Informacje
  4. Moda, uroda, zakupy, hobby
  5. Rodzicu, nie irytuj się

Troskliwa mama albo babcia, a bywa, że tatuś, wyprawiając najmłodszego członka rodziny do szkoły, najczęściej nie zapominają o wyposażeniu go w tzw. drugie szkolne śniadanie. I pięknie. Upychając do tornistra zawiniątka z nieśmiertelnymi bułkami z żółtym serem lub szyneczką, proszą dziecko, żeby nie zapomniało o zjedzeniu tych przysmaków. Ono oczywiście zapomina lub świadomie nie tyka tego prowiantu – bo albo najzwyczajniej ma po dziurki w nosie tej monotonii, albo nawet jeśli chciałoby zaspokoić głód, to stan skupienia kanapki przenoszonej z klasy do klasy już na to nie pozwala…

Inny wariant zakłada, że nikt z dorosłych nie ma rano czasu (a i nierzadko zapomina!), żeby śniadanie do szkoły przygotować, więc wciska latorośli kilka-kilkanaście złotych, żeby o międzylekcyjny posiłek zatroszczyła się sama. Dalsze losy tych polskich złotych też mogą być różne: po pierwsze, dziecko zainwestuje je w śmieciowe jedzenie (wszelkiej maści batony, czipsy i inne herbatniki, gumy do żucia, żelki i coca-colę) ze szkolnego sklepiku; po drugie, przeznaczy na zupełnie inny niż słodka, niestety, bułka cel; po trzecie, pieniądze przepadną – bo albo kieszeń była dziurawa, albo trzeba było „wspomóc finansowo” starszego kolegę, który nie lubi, gdy takiego wsparcia mu się odmawia.

Drugi wariant oczywiście należy na dłuższą metę odrzucić i chwytać się go tylko w ostateczności. Pozostaje więc posiłek „wyniesiony z domu” – ale taki, żeby rzeczywiście spełnił swoje zdanie.

Jeśli dziecko jest niejadkiem, to pewnie ledwo skubnie – lub wcale – to, co znajdzie w śniadaniówce. Pewnym „kołem ratunkowym” będą soki owocowe w małych kartonikach z rurką. Warto wrzucić do tornistra kilka sztuk. Podobnie można wyposażyć i te dzieciaki, które zjadają swoje kanapki, opcjonalnie dając im np. soki w wygodnych butelkach z dozownikiem. Nawet jeśli się nie posili, to przynajmniej nie odwodni i wprowadzi do organizmu trochę składników odżywczych.

A sama kanapka? Niekoniecznie z białego pieczywa prosto z piekarni. Często jeszcze ciepłe, zapakowane w papier śniadaniowy czy od razu do plastikowego pudełka „odda wodę” i z całości po niedługim czasie zrobi się ciapa. Lepiej sięgnąć po bardziej zwarty chleb pełnoziarnisty (bogaty w błonnik), który najpierw można „przepuścić” przez opiekacz, żeby był przyjemnie chrupki – jak tosty, które większość dzieci lubi. Dopiero potem, gdy ostygną, posmarować kromki tłuszczem. Do środka nie należy wkładać zbyt wielu składników – np. plaster wędliny, sera, na pomidor, liść sałaty itp. Taka piramida łatwo się rozpada, dziecko będzie się mocowało z jej ugryzieniem, pobrudzi i siebie, i rzeczy dokoła, a w końcu wyrzuci zirytowane większość śniadania albo wprost do kosza, albo co gorsza do tornistra… Ciąg dalszy – wiadomy.

Przy okazji ingrediencji uwaga: żadne sery z pleśnią, ryby, serki z czosnkiem czy jajka – wszystkie mają mocny, specyficzny zapach. Dziecko będzie skrępowane, a i otoczenie na tym ucierpi.

Okazuje się też, że w roli kanapki dobrze sprawdzają się – choć ich wartość odżywcza może być jednak dyskusyjna: wrapy, krakersy, chleb pitę, muffiny czy naleśniki – z dżemem lub orzechowym masłem. To raczej polecałabym jednak w opcji „dla niejadka”.

Na niektóre, zwłaszcza te najmłodsze nasze pociechy, działają kanapki o fantazyjnych kształtach. Dlatego może warto (bo nagrodą będzie zjedzone drugie śniadanie) przeznaczyć kilka dodatkowych minut na przycięcie kanapki fikuśną foremką do ciastek? Dziecię będzie miało uciechę w podgryzaniu np. gwiazdki.

Jeżeli jednak okaże się, że żadne kanapki czy naleśniki się nie sprawdzają, trzeba w ostateczności postawić na batony zbożowe z owocami. Długo uwalniające się, np. pochodzące z owsa, węglowodany, nasycą na dłużej, plus trochę witamin z rodzynek, jabłek czy moreli. To na pewno lepsza alternatywa niż czekoladowe albo naładowane karmelem słodycze ze szkolnego sklepiku.

 A w co to wszystko pakować? Papier śniadaniowy (nie folia!) ma tę zaletę, że kanapka w niego zawinięta jest lżejsza i zajmuje mniej miejsca w tornistrze czy plecaku. Ale ze względów „bezpieczeństwa” oraz dlatego, że można poszaleć z asortymentem śniadaniowym (dając dziecku do szkoły, np. umyte, obrane miękkie owoce, gotową sałatkę jarzynową, a nawet serek wiejski czy ulubiony jogurt), dobrą alternatywą są pudełka śniadaniowe, po swojsku zwane… lunch boxami. Ta opcja (plus urozmaicona zawartość wewnątrz) sprawdza się zwłaszcza w najmłodszych klasach i tam, gdzie nauczyciele pilnują, aby dzieci zjadały wspólny posiłek na dużej przerwie.

A zawartość pudełka śniadaniowego będzie lepiej smakowała dziecku, gdy samo ją wybierze. Dlatego dobrze, żeby pojemnik miał np. przegródki – na kanapkę, kabanosy, deser, owoce (albo na warzywka: pomidora, ogórka czy rzodkiewkę) itd., itp.

Oczywiście, rady radami, a doświadczenie niektórych rodziców mówi swoje – ich dzieci i tak wrócą ze „służbową” kanapką po lekcjach. Dlatego najważniejsze, żeby uczeń nie wychodził do szkoły głodny. Nawet jeśli potem zapomni o drugim śniadaniu, przynajmniej skorzysta z zapasów pierwszego, zjedzonego w domu.

A my, dorośli, mamy jeszcze jedno odpowiedzialne zadanie: wpoić dziecku, aby w obawie przed „rodzicielską połajanką” nie wyrzucało niezjedzonego śniadania do kosza. W jego klasie na pewno znajdą się tacy koledzy i koleżanki (z jakich powodów – w nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć), którym warto przejęcie kanapki zaproponować. Pamiętać trzeba tylko, aby nauczyć swoje dziecko dyskretnej pomocy głodnemu rówieśnikowi. Może coś w rodzaju: „Stary, pomóż, mama znowu będzie wściekała, że zapomniałem zjeść śniadanie, a ona robi takie smaczne kanapki”? Powinno zadziałać.

Małgorzata Wieliczko

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama