Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
- Odgruzowywali miasto olbrzymim wysiłkiem. „Cieszyliśmy się, że żyjemy”
- Tworzenie administracji miejskiej
- Prądu i wody przez długi czas było za mało
- Handel w Rynku i banda z placu Strzegomskiego grasująca w tramwajach
- Pierwsze linie tramwajowe i autobusowe
- Wspomnienia Witolda Sokołowskiego o różnych częściach miasta
- Czasami traktują nas jak śmietnik historii
- Chciałbym dożyć otwarcia Bastionu Sakwowego
- Witold Sokołowski, pseudonim „Sokół”
– Nie wiem ile jeszcze będę żył, może tydzień, miesiąc, rok? Chciałbym podzielić się z Państwem częścią mojego życia (…) – zagaja pan Witold.
Odgruzowywali miasto olbrzymim wysiłkiem. „Cieszyliśmy się, że żyjemy”
Jak wspomina pan Witold, w wyniku oblężenia zniszczeniu uległo 70 proc. miasta.
– Chaos był nie do ogarnięcia. Ludność szukała wolnych pomieszczeń w niewyburzonych kamienicach. Nie było prądu, wody, jedzenia. Ludzie ostatkiem sił, wręcz nadludzkim wysiłkiem odgruzowywali ulice, chodniki. Sprzętu nie było, z rąk sączyła się krew. Nikt jednak nie zwracał uwagi na rany. Cieszyliśmy się, że żyjemy. Spod gruzów wyciągaliśmy tysiące trupów, smród rozkładających się ciał był nie do zniesienia – pisze Witold Sokołowski.
Tworzenie administracji miejskiej
Jeszcze w 1945 roku rozpoczął działalność Urząd Miejski, a tworzone wówczas struktury pozwalały powoli opanowywać chaos.
– Powołano 12 a później 8 komisariatów obwodowych, spełniających funkcje terenowych organów władz miejskich. Ten stan rzeczy utrzymał się do 1952 roku – opowiada pan Witold. – Miejska Rada Narodowa wprowadziła podział miasta na 5 dzielnic: Stare Miasto, Śródmieście, Krzyki, Fabryczna, Psie Pole.
Prądu i wody przez długi czas było za mało
– Brak prądu powodował różnego rodzaju rozboje i kradzieże. Zakład energetyczny został zniszczony w 60 proc., po częściowej odbudowie w drugiej połowie 1945 jego moc była niewielka, wystarczyło na potrzeby instytucji i jednostek radzieckich – opisuje pan Witold.
Po wojnie nie działały także wodociągi. Jak relacjonuje pan Witold, dopiero w 1952 roku dostawa wody osiągnęła poziom sprzed wojny. – Zakład Na Grobli cały czas był remontowany, modernizowany. W latach 60. został wyposażony w urządzenie do ozonowania – wspomina.
Galeria zdjęć
Handel w Rynku i banda z placu Strzegomskiego grasująca w tramwajach
W gruzach była znaczna część kamienic okalających wrocławski Rynek.
– Była to trudna odbudowa. Rynek otoczony kamieniczkami o wyjątkowej secesyjnej urodzie, odbudowywano od 1949 do 1960 roku. Rynek był również miejscem handlu. Rolnicy i hodowcy zwierząt domowych zjeżdżali z okolicznych wsi. Każdy czym mógł to handlował – opowiada Witold Sokołowski.
Okolice placu Strzegomskiego - to nie było wówczas bezpieczne miejsce.
– Kiedy otworzono linię tramwajową do Pilczyc, przestępcy wyskakiwali na tory i zatrzymywali tramwaj. Grabili pasażerów ze wszystkiego. Byli bezkarni, nie można było liczyć na pomoc z zewnątrz – wspomina pan Witold.
Pierwsze linie tramwajowe i autobusowe

– Miejskie Przedsiębiorstwo Komunikacji praktycznie nie istniało. Pionierzy MPK rekrutujący się głównie spośród tramwajarzy z Warszawy i Lwowa tworzyli struktury przedsiębiorstwa. (…) Tory tramwajowe i trakcja były zniszczone w 50 proc., sieć górna w całości. Każdy kto mógł, bez względu na wykształcenie i stanowisko pracował w przygotowaniach ulic do uruchomienia komunikacji. (…) W gruzach były warsztaty naprawcze i zajezdnie. Pierwszy autobus kursował od 1945 roku z Karłowic do gmachu sądów przy ulicy Podwale. Pierwsza linia tramwajowa „1” od ul. Olszewskiego do placu Słowiańskiego. Z powodu braku taboru kursowały tylko 3 wozy – opowiada pan Witold.
Jak wspomina – w 1946 roku czynnych było 6 linii tramwajowych, a w 1947 powstała linia „12” łącząca Biskupin z Rynkiem.
Wspomnienia Witolda Sokołowskiego o różnych częściach miasta
- Plac Wolności po wojnie jako pierwszy z ulic i placów otrzymał nazwę nadaną przez B. Drobnera.
- Więzienie przy ul. Kleczkowskiej – do 1956 roku na dziedzińcu więzienia rozstrzeliwano ofiary terroru komunistycznego, młodych AK-owców.
- Plac Grunwaldzki – po wojnie plac otrzymał nazwę Grunwaldzki. Pomału powstawały gmachy Politechniki o fasadach z piaskowca. W dalszej kolejności domy akademickie.
- Gądów – w czasie wojny hitlerowcy zorganizowali na Gądowie Małym, na lotnisku, obóz pracy przymusowej. W 1945 roku zabudowa uległa całkowitemu zburzeniu.
- Cała Legnicka, pomijając pojedyncze spalone kamienice, była w gruzach. Widok był przerażający. Dopiero w latach 60. sukcesywnie budowano nowe osiedla z wielkiej płyty.
- Nowy Targ – cała zabudowa z wyjątkiem gmachu w którym się mieści Urząd Miasta, legła w gruzach. W latach powojennych funkcjonowało tu targowisko na którym handlowano głównie starzyzną, zlikwidowane dopiero w 1963 roku.
- Piekarnia usytuowana przy ul. Sienkiewicza została całkowicie zbombardowana w 1945 roku, w późnych latach po wojnie odbudowana, a piece gazowe odbudowano dopiero 1961-1962.
- Stadion Olimpijski na Zalesiu w 1945 roku został zniszczony w 65 proc. W 1947 roku zawiązał się społeczny komitet, który postawił sobie za cel odbudowę obiektu przed mającą się odbyć Wystawą Ziem Odzyskanych. W 1948 roku miasto miało największy stadion w Polsce.
- Symbolem wystawy odzyskania ziem zachodnich a także dźwigania się miasta z ruin powojennych jest Iglica wzniesiona 3.07.1948.
Czasami traktują nas jak śmietnik historii
– Mógłbym pisać o wojnie, dramatach ludzkich, tragediach, bo nie ma nic gorszego co może spotkać kraj i człowieka. Pokolenie młodych ludzi nigdy nie zrozumie nas „starych”. Nosimy brzemię wojny, głodu i strachu o życie. Życie jest bezcenne – mówi pan Witold.
– Mam 100 lat, ale stary jestem od 20 lat, jeżdżę komunikacją miejską i rzadko się zdarza, żeby młody człowiek siedzący na miejscu dla niepełnosprawnych, zauważył mnie stojącego z laską. Traktują nas „starych ludzi” jak śmietnik historii, darmozjadów, którzy nic nie robią, biorą emerytury i jeszcze mają roszczenia. To my zadbaliśmy o Was, żebyście mieli lepsze życie. To co przeżyliśmy, zawsze będzie w naszej głowie, tego wymazać nie można – dodaje z goryczą.
Chciałbym dożyć otwarcia Bastionu Sakwowego
– Wrocław w ostatnich latach wypiękniał – pisze pan Witold. Wspomina o drogach, szkołach, podwórkach kamienic. A także o rewitalizowanym Wzgórzu Partyzantów. Jak mówi pan Witold, chciałby dożyć do jego otwarcia.

Witold Sokołowski, pseudonim „Sokół”
Urodził 4 listopada 1923 r. Przed wojną należał do 10 Warszawskiej Drużyny Harcerskiej przy Gimnazjum Mechanicznym im. Konarskiego, brał udział w ramach pogotowia harcerskiego w obronie Warszawy we wrześniu 1939 r. W latach 1941-44 uczestniczył w konspiracji ZWZ/AK, brał udział w walkach Powstania Warszawskiego w Zgrupowaniu „Żywiciela”, jako zwiadowca w stopniu plutonowego pchor.

Po wojnie zataił przynależność do AK. Od 20.03.1945 do 11.12.1947 r. pełnił zawodową służbę wojskową w 1 pułku piechoty 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki, jako p.o. szefa sztabu. Kiedy stał się obiektem „zainteresowania” Informacji Wojskowej i UB, zwolnił się do cywila i przeprowadził do Wrocławia. W pracy zawodowej w cywilu zajmował coraz wyższe stanowiska w zakładach i spółdzielniach przemysłu lekkiego, a zakończył na stanowisku prezesa Dziewiarskiej Spółdzielni Pracy „Robotnik” we Wrocławiu w 1981 r.
Jest Kawalerem Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari. Mimo zaawansowanego wieku, chętnie angażuje się w popularyzowanie historii Wojska Polskiego oraz problematyki obronnej. Wielokrotnie spotykał się z młodzieżą szkolną i harcerską w ramach „żywych” lekcji historii, m.in. w Szkole Podstawowej nr 25 im. Franciszka Juszczaka, Gimnazjum nr 25 im. Władysława Kopalińskiego czy Liceum Ogólnokształcącym nr 12 im. Bolesława Chrobrego we Wrocławiu.