wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Nie tylko mandaty

Dwadzieścia dwa lata temu – 25 września 1991 roku – powstała we Wrocławiu Straż Miejska. Wtedy mundur założyło 23 strażników, obecnie w straży jest 280 etatów mundurowych.Mieszkańcy najczęściej narzekają na strażników z powodu mandatów z fotoradarów, blokad i odholowywania samochodów. Starszy inspektor Piotr Szereda, który od 15 lat nosi mundur, od kilku lat pomaga dawnym mieszkańcom Breslau i ich potomkom w odkrywaniu ich historii.

Arkadiusz Cichosz: Czego życzyć strażnikowi miejskiemu w dniu święta?

Piotr Szereda, straszy inspektor Straży Miejskiej: - Tak jak górnikowi – tyle wyjazdów ile wjazdów, czyli po prostu spokojnego przebiegu służby.

Mniej blokad i mniej mandatów?

- Oczywiście też! Usuwamy pojazd, ale później spotykamy się z osobą, którą musimy poinformować o kosztach odholowania. Dla nas to też jest trauma i męka, bo często widzę łzy w oczach tych osób. Często przed snem przypominam sobie te osoby i jest mi ciężko. Parkujmy dobrze i będzie nam wszystkim lżej.

Wielu mieszkańców postrzega pracę strażników jako tylko zakładanie blokad i odholowywanie samochodów.

- To jest stereotyp. Przykładowo fotoradary, którymi zajmuje się dwóch z 280 strażników miejskich. Ja na ulicy pracowałem 13 lat i ani razu nie ukarałem przysłowiowej babci z pietruszką. Sam często zatrzymuję się przy znajomych paniach sprzedających różne rzeczy na ulicy i zamieniam z nimi kilka słów.

Skąd się bierze takie niezrozumienie pracy strażników?

- Niestety nakładamy grzywny za czyny drobne, ale które mogą być uciążliwe. Najczęściej odpowiadamy na zgłoszenia mieszkańców, których 90 proc. stanowią blokujące, źle zaparkowane auta. Taka praca jest bardzo niewdzięczna, ale widać – potrzebna.Był ostatnio u nas mieszkaniec Berlina, producent i reżyser, który kręci film dokumentalny o Polakach, którzy wprowadzili się tu w 1945. Usunęliśmy mu właśnie źle zaparkowany pojazd. Mimo to napisał do mnie maila, w którym napisał: „Musiałby Pan berlińskim urzędnikom udzielić korepetycji odnośnie obsługi interesantów. Pańską współpracownicę uznaliśmy za bardzo kompetentną i przyjazną, potrafiącą rozładować trudną atmosferę i nastawioną dobrze do człowieka, tak że pomyśleliśmy, zanim Pan przyszedł - ten urząd musi być dobrze prowadzony - w Niemczech takie wizyty w urzędach powiązane są z bieganiną i chaosem”.

Sytuacja z niemieckim reżyserem tworzącym film o Polakach we Wrocławiu, zbiega się również z Pana pasją, którą od lat Pan realizuje dla odkrycia historii Breslau.

- Tak. Uczyłem się języka niemieckiego i wyznaję zasadę „nulla dies sine linea (łac. ani dnia bez kreski) i to odnosiło się również do mojej nauki jęz. niemieckiego. Dlatego w Internecie szukałem możliwości rozwoju. Trafiłem na stronę www.breslau-wroclaw.de, gdzie byli mieszkańcy naszego miasta i ich potomkowie szukają źródeł. Kontaktuję się z nimi i pomagam.

Jak ta pomoc wygląda?

- Czytam stronę i najpierw odpowiadam za jej pośrednictwem. Dla naszych sąsiadów Polska jest często obcym krajem. Nie wiedzą gdzie szukać archiwalnych dokumentów, że do naszego USC można pisać w języku niemieckim. Moja odpowiedź ich ośmiela.Dla przykładu pewna kobieta pisała o swoim wujku, który mieszkał przy ul. Szymanowskiego, w z jednej willi. Nie miała żadnych zdjęć rodziny i chciała się dowiedzieć czegokolwiek. Pojechałem pod wskazany adres i rozmawiałem z człowiekiem, który kupił ten dom trzy lata wcześniej. Okazało się, że podczas remontu znalazł zamurowane w ścianie zdjęcia. To były fotografie jej wujka i kuzyna w niemieckich mundurach. 70 lat czekały one w ukryciu. Przekazaliśmy je rodzinie. Pewnego dnia o piątej rano dostałem maila z podziękowaniem od tej kobiety. Napisała, że całą noc płakała i oglądała te zdjęcia.

A zdarza się pomagać w podobnych sprawach na miejscu – we Wrocławiu?

- Tydzień temu spotkałem się z kobietą, której matka była w drugim miesiącu ciąży, kiedy stąd wyjeżdżała. Chciała koniecznie obejrzeć Halę Stulecia. Pojechałem z nią, ale gdy stanęła przy ul. Wystawowej, przy filarach – bała się dalej pójść. „To mi wystarczy, nie dziwię się, że ten gmach zauroczył nazistów” powiedziała. Wspomniała również historię o swoim starszym bracie, który podczas zjazdu nazistów we Wrocławiu, godzinami musiał stać i bić w werble. Gdy przestawał lub gdy werble słabły, wtedy podchodził do niego żołnierz i uderzał go mocno w głowę. To wspomnienie ze swojego dzieciństwa jej brat opisywał jako bardzo traumatyczne.

Czy w tej pasji odkrywania przeszłości pomaga mundur, który Pan nosi?

- Zdecydowanie tak. Znam topografię miasta i mam łatwiejszy kontakt z ludźmi. Poznałem przez te lata miejsca we Wrocławiu, gdzie przykładowo teraz są bloki, a w 1945 był jeszcze cmentarzyk, po którym teraz nie ma śladu. Gdy ktoś prosi o pomoc, to ta wiedza mi wtedy bardzo pomaga. Mundur także otwiera wiele drzwi. Byłem strażnikiem osiedlowym na terenie Biskupina i Sępolna, a wiele pytań o przeszłość dotyczy właśnie tego terenu.

Jakie jest podejście wrocławian, gdy nagle pojawia się Pan w drzwiach i poszukuje historii miejsca, gdzie mieszkają?

- Są bardzo pomocni. Niemcy czasem nawet boją się wychodzić z auta, gdy jeździmy razem i szukamy niemieckich grobów. Są zdziwieni, że można spokojnie zapytać Polaków o niemiecką przeszłość - Polaków, którzy od Niemców doznali tyle krzywdy w czasie wojny.

Ja zawsze staram się uprzedzić wizytę, gdy mam z kimś przyjść. Tłumaczę, że ta osoba nie żąda zwrotu, nie ma żadnych roszczeń, ale w ten sposób chce poznać swoją przeszłość. Nie spotkałem się z sytuacją, w której obecny właściciel odmówił, nie przyjął i nie ugościł.

Zarówno Niemcy jak i Polacy po tych spotkaniach pękają. Poznajemy się, wyzbywamy uprzedzeń. W końcu jesteśmy sąsiadami i powinniśmy sobie nawzajem pomóc.

Okazuje się zatem, że praca strażnika nie ogranicza się tylko do wystawiania mandatów?

- Pracuję w referacie wykroczeń. Każdy dzień jest inny. Pomimo, że odpowiedziałem na dziesiątki pism, to ciągle jest coś nowego, wertuję przepisy, bo każda sprawa jest inna. Jest to niezwykle ciekawa praca. A dodatkowo, pomagając ludziom, których historia rodziny wiąże się z naszym miastem, mam radość z tej służby.

Rozmawiał Arkadiusz Cichosz

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl